Japończycy mówią o kryzysie

Ekonomiści jednej z trzech najsilniejszych gospodarek świata mówią o kryzysie w sektorze małych i średnich przedsiębiorstw. Analitycy japońskiej firmy badawczej Teikoku Databank informują, że obecnie liczba bankructw w Japonii osiąga poziom najwyższy od ponad dekady. Do końca roku liczba spółek, które nie wytrzymały kryzysu może przekroczyć 10 tys. podmiotów. A są jeszcze firmy zombie, które nie upadły, choć nie prowadzą żadnej działalności. Tych jest ponad ćwierć miliona.

W pierwszej połowie 2024 r. liczba firm, które ogłosiły upadłość, wzrosła o 22 proc. rok do roku do 4887, co jest najwyższą liczbą od 2014 r., zgodnie z danymi Teikoku Databank. Jeśli sytuacja się nie poprawi, do końca roku w Japonii może być 10 000 bankructw.

Badając sytuację japońskiego rynku analitycy odkryli, że największy odsetek bankructw dotknął sektora małych i średnich firm głównie zajmujących się usługami, handlem detalicznym, czy budownictwem.

– Myślę, że musimy założyć, że liczba bankructw nie wzrosłaby tak bardzo, gdyby nie podwyżki cen, które dotknęły cały rynek — mówi Satoshi Fujii, dyrektor generalny działu zarządzania informacją w Teikoku Databank.

Wzrost cen konsumenckich, najsilniejszy zwiastun inflacji był jednak tylko kroplą, która przelała czarę kryzysu. Złożyły się na niego pandemia i trudności najmniejszych graczy w gospodarce do odbudowania pozycji rynkowej i stabilności przychodów (Japonia była jednym z krajów najsilniej dotkniętych przez pandemię covid-19) oraz coraz bardziej dające się we znaki braki siły roboczej w Kraju Kwitnącej Wiśni. Brak pracowników, rosnące ceny i konieczność spłacania pożyczek, które zamiast na inwestycje w rozwój firm poszły na przetrwanie przedsiębiorstw, są głównymi powodami obecnej fali upadłości.

– Wiele firm ucierpiało z powodu malejących zysków, a zarządzanie przepływami pieniężnymi stało się coraz trudniejsze, ale stanęły one w obliczu presji na podniesienie płac” — dodaje Fujii. – Perspektywy nie są najlepsze, biorąc pod uwagę, że słaby jen prawdopodobnie utrzyma koszty na wyższym poziomie. Co więcej, wielu pracowników firm o niskiej rentowności i niskich płacach prawdopodobnie będzie szukać nowej pracy z wyższymi płacami, co jeszcze bardziej osłabi walczące firmy. Jeśli tak się stanie, niedobór siły roboczej uniemożliwi im odwrócenie sytuacji w biznesie.

Teikoku Databank prognozuje, że liczba bankructw może nadal rosnąć i przekroczyć 10 000 do końca roku po raz pierwszy od 2013 r. Wiele dużych przedsiębiorstw skorzystało na słabym jenie, ponieważ biznes denominowany w dolarach zwiększa zyski, a także jest w stanie przenieść wyższe koszty na klientów. W rezultacie spółki giełdowe odnotowały wysokie zyski w zeszłym roku. Jednak wiele małych firm na niższych szczeblach łańcucha dostaw nie ma siły przetargowej, aby podnieść ceny. Przewiduje się, że Bank Japonii wkrótce podniesie stopy procentowe, więc sytuacja prawdopodobnie pozostanie trudna dla mniejszych firm – przekonują analitycy, dodając, że podwyżka stóp „będzie głównym czynnikiem negatywnym”.

Wsparcie pandemiczne mogło uratować niektóre firmy, ale mogło również przyczynić się do wzrostu liczby „firm zombie”, zdefiniowanych jako te, które działają od co najmniej 10 lat, ale co najmniej od trzech lat nie są w stanie obsługiwać swoich długów. Według Teikoku Databank liczba firm zombie sięgnęła w zeszłym roku 251 tys., co jest najwyższą wartością od ponad 10 lat.

Japoński kryzys może się rozlać na azjatyckich partnerów handlowych Kraju Kwitnącej Wiśni, a stamtąd dotrzeć również do Europy, której obroty handlowe z Azją od kilkunastu lat nieprzerwanie rosną. Z pewnością konsumenci w Polsce odczują go w związku z oczekiwanym wzrostem cen mikroprocesorów, a więc również wszystkich urządzeń, które je zawierają.