Podatek od pizzy i frytek ma chronić zdrowie i zasilić pusty skarb państwa w Zimbabwe

Z nowym rokiem Zimbabwe wprowadzi nowy podatek od sprzedaży fast foodów, do których władze zaliczyły pizzę, burgery, frytki, pieczonego kurczaka, hot dogi i pączki. To nie tylko promocja lepszych nawyków żywieniowych mieszkańców tego afrykańskiego kraju, ale przede wszystkim kolejny podatek zasilający budżet centralny – przyznaje minister finansów Mthuli Ncube.

Stawka podatku została ustalona na poziomie 0,5 proc. wartości sprzedaży niezdrowych produktów sprzedawanych w punktach detalicznych i restauracjach.

Tłumacząc wprowadzenie nowego podatku, Ncube wspomniana o problemie otyłości i konieczności interwencji rządu „w celu zachęcenia do odpowiedzialnego spożywania wysoko przetworzonej żywności”.
Od czasu objęcia urzędu w 2017 r. Ncube wprowadził kilka kontrowersyjnych podatków, w tym od pośrednich transferów pieniężnych, który został skrytykowany za obciążanie i tak już borykających się z problemami obywateli. Również podatek od pączków i frytek odczują przede wszystkim ich konsumenci, na których przedsiębiorstwa przerzucą obciążenia.

Ekonomiści ostrzegli, że nadmierne opodatkowanie może mieć w Zimbabwe daleko idące konsekwencje, w tym zmniejszenie inwestycji i spowolnienie wzrostu gospodarczego.
Zwykli mieszkańcy Zimbabwe skrytykowali nowe obciążenie w mediach społecznościowych, pisząc, że „problem otyłości, owszem jest obecny w ich kraju, ale… tylko na szczeblu rządowym i parlamentarnym” i należy skupić się na reformach, które zapewnią bezpieczeństwo żywnościowe i umożliwią wszystkim dostęp do niedrogiej, pożywnej żywności.

Zimbabwe, podobnie jak sąsiednie państwa południowej Afryki, zostało dotknięte w mijającym roku suszą wywołaną zjawiskiem pogodowym El Nino. Rząd w połowie roku poinformował, że 57 proc. ludzi mieszkających w wiejskich częściach kraju będzie miało poważne problemy z dostępem do jakiejkolwiek żywności między styczniem a marcem 2025 r.