Rekordy zużycia energii. Winne upały

Chwilę po tym, jak chorwacki operator energii ogłosił nowy rekord zużycia prądu, europejskie media uderzyły na alarm. Problem upałów może się dla świata okazać dużo poważniejszy, niż mroźne zimy. Klimatyzatory zużywają coraz więcej energii. Na razie to problem krajów globalnego południa, ale szybko może dotknąć także strefę umiarkowaną, w tym Polskę.

Chorwacja już od lat była jednym z ważniejszych odbiorców urządzeń klimatyzacyjnych. Dla tego bałkańskiego państwa turystyka jest główną branżą przemysłową i odpowiada za największą część PKB. Standardem jest wyposażenie w klimatyzatory wszystkich obiektów turystycznych. Coraz częściej także biur i mieszkań – szczególnie, że drugi rok z rzędu kraj jest atakowany przez wyjątkowo dotkliwe upały. Tegoroczne rekordy – które już spowodowały rekordowo wysokie temperatury w morzach, deformację sieci kolejowej wzdłuż chorwackiego wybrzeża, czy częstsze, niż zwykle, wyjazdy karetek pogotowia do mieszkańców i turystów cierpiących na udary cieplne – wymusiły na branży turystycznej i biurach większe, niż zwykle wykorzystanie urządzeń klimatyzacyjnych. Efekt? We wtorek wieczorem sieć przesyłowa zanotowała rekordowe zużycie energii – na poziomie 3341 megawatogodzin. Operator systemu przesyłowego energii, chorwacki HOPS zapewnia, że sieci nie zostały przeciążone i są bezpieczne. Jednak niewykluczone, że kraj będzie potrzebował więcej prądu.

Obecnie Chorwacja zasilana jest z elektrowni krajowych i – w części z importu. Połowa prądu pochodzi z chorwackiej części elektrowni jądrowej Krszko, którą Zagrzeb współdzieli ze Słowenią.

Rekordy padają również w innych krajach świata. Japończycy już od kilku lat zwalniają  swoich pracowników biurowych z obowiązkowego noszenia garniturów w biurach. Nie tylko to – dopuszczalne jest również przychodzenie do pracy w upalnie dni w szortach, co jeszcze dekadę temu w tym społeczeństwie byłoby nie do pomyślenia. Kraj Kwitnącej Wiśni stara się również ograniczać działanie klimatyzatorów, żeby nie przeciążyć swojego systemu energetycznego.

Coraz częściej w dyskusjach parlamentarnych i w rządowych gabinetach w Europie pojawia się pomysł, żeby wprowadzić latem znane z Portugalii, Hiszpanii i południa Włoch, tzw. sjesty, czyli dwugodzinne około-południowe przerwy w ciągu pracy, bądź skrócić tydzień pracy do czterech dni roboczych. Analitycy przeliczają, jaki wpływ może to mieć na poszczególne gospodarki.

Pilotażowe programy dotyczące skrócenia tygodnia pracy przeprowadzili Skandynawowie, jednak póki co cały kontynent pracuje według starych zasad.