Trendy na rynku crowdfundingu w krajach bałtyckich stały się wyzwaniem dla bankierów

Bałtycki rynek crowdfundingu jest gotowy na kolejny przełom w tym roku. Już wiadomo, ze publiczne zbiórki na start-up’y na Litwie przekroczą granicę 300 mln euro w pozyskanych inwestycjach. Nie tylko to – pieniądze na nowo powstające firmy będą pozyskiwane przez Bałtów również poza granicami ich ojczyzn.

Istniejący od niecałej dekady rynek crowdfundingu na Litwie przez ostatnie lata rozwijał się bardzo szybko. Formalnie rozpoczął się od uchwalenia litewskiej ustawy o finansowaniu społecznościowym. Rok później zainwestowano pierwszy milion euro za pośrednictwem platform finansowania społecznościowego (CFP), a na rynku było pięciu uczestników. Jednak dopiero pandemia Covid’19 zapoczątkowała jego bezprecedensowy wzrost, nie tylko na Litwie, ale również w pozostałych krajach bałtyckich.

– W tym czasie wszystkie CFP znacznie wzrosły. Ludzie znaleźli więcej czasu podczas pandemii. Ja sam zaczęłam aktywnie inwestować, ponieważ był to świetny czas, aby dowiedzieć się, zrozumieć i zdać sobie sprawę, że pieniądze leżące bezczynnie na koncie tracą na wartości z czasem. Wiele osób zrozumiało wtedy, że inwestowanie jest proste i można to robić w domu bez angażowania dużych sum — opowiada Lina Maskoliune, CEO platformy crowdfundingowej „Profitus”.
Jednak Maskoliune uważa, że dopiero ​​rok 2024 jest początkiem nowej ery crowdfundingu, ponieważ okres adaptacji do wspólnych przepisów Unii Europejskiej, wprowadzonych w 2023 r., dobiega właśnie końca.
– Rok 2024 jest w pewnym sensie początkiem nowej ery w crowdfundingu. Wraz z końcem okresu adaptacji inwestorzy na rynku mają większą przejrzystość i bezpieczeństwo. Dzisiaj możemy inwestować za pośrednictwem CFP z większą pewnością niż wcześniej — twierdzi Maskoliune.

Przewiduje się, że inwestycje przyciągnięte za pośrednictwem CFP na Litwie w tym roku osiągną 300 mln euro (w porównaniu do 230 mln euro w 2023 r.), a w ciągu czterech lat ma urosnąć do 211,9 mld euro w całej Europie. Obecnie Litwa zajmuje trzecie miejsce w Europie pod względem zebranej kwoty i liczby platform, za Niemcami i Francją. Wspólne przepisy UE zmniejszyły wprawdzie liczbę uczestników rynku, zapewniły jednak więcej możliwości ekspansji biznesowej w innych krajach.
– Europejskie licencje ułatwiły wszystkim platformom wejście na inne rynki. Wierzę, że zobaczymy zarówno lokalnych uczestników próbujących ekspansji za granicę, jak i zagraniczne CFP wkraczające na rynki państw bałtyckich. Obecnie istnieje bardzo niewiele barier utrudniających wejście na inne rynki — mówi Maskoliune, przewidując jednocześnie konsolidację platform crowdfundingowych: – Najcenniejszym atutem każdej platformy jest liczba inwestorów. Platformy, które odnoszą mniejsze sukcesy i mają mniej klientów, zostaną zmuszone do fuzji, a niektórzy mniejsi gracze zostaną wchłonięci przez większych. Ta konsolidacja pozwoli większym platformom podejmować się większych projektów. Wkrótce zobaczymy, jak dobrze radzą sobie platformy, jak dobrze radzą sobie z utrzymaniem bezpiecznego portfela i ile mają niespłacanych pożyczek. Te platformy, które radzą sobie dobrze, będą silne, przyciągną więcej pieniędzy, a ich finansowanie będzie stosunkowo tańsze. Naturalnie wszystkie platformy chcą pożyczać jak najtaniej właścicielom projektów, więc zobaczymy, że konkurencja z tradycyjnymi uczestnikami rynku finansowego stanie się zacięta. Już czujemy rosnący wpływ finansowania społecznościowego, który staje się irytujący dla tradycyjnych finansistów.