Czeskie służby będą protestować przed Ministerstwem Spraw Wewnętrznych w sprawie płac i personelu

Policjanci, strażacy i inny personel zajmujący się bezpieczeństwem publicznym zapowiadają na dziś protest przed Ministerstwem Spraw Wewnętrznych w Pradze, domagając się wyższych płac i poprawy poziomu zatrudnienia. Zorganizowana przez Związek Sił Bezpieczeństwa (UBS) demonstracja ma przyciągnąć od 1500 do 2000 uczestników, według przewodniczącego UBS Aleša Lehký’ego. Protest popierają związki zawodowe reprezentujące policję, strażaków, celników, służbę więzienną, straże miejskie i zespoły ratownictwa górskiego.

Pomimo niedawnej obietnicy ministra spraw wewnętrznych Víta Rakušana dotyczącej podniesienia płac o 2500 koron czeskich, związki zawodowe są niezadowolone, zauważając, że wcześniejsze zobowiązania sugerowały nawet 10 proc. wzrost wynagrodzeń. Protestujący chcą również zwrócić uwagę na niedobory kadrowe i nadmierną biurokrację w siłach bezpieczeństwa.

Niezależnie od zapowiadanych protestów budżetówki przed przyszłorocznymi wyborami powszechnymi premier Petr Fiala, który ubiega się o mandat na drugą kadencję i kolejne cztery lata dla siebie i swojego rządu, zapowiada podniesienie w Czechach wynagrodzeń do poziomu takiego, jak w Niemczech. Program „pensje jak w Niemczech” spotkał się z krytyką i oburzeniem społeczeństwa, które nie wierzy w obietnice premiera.

– To nie jest realistyczny plan, ponieważ obecna średnia pensja w Niemczech wynosi ponad 100 tys. koron czeskich, a w Czechach to zaledwie około 45 tys. koron. Więc w Niemczech jest to ponad dwa razy więcej w porównaniu z Czechami. Nie jest realistyczne oczekiwać, że w ciągu zaledwie czterech lub pięciu lat ta ogromna różnica zostanie jakoś zniwelowana – deklarują czescy ekonomiści. – Różnica istnieje od wielu lat. Już 35 lat temu ekonomiści i politycy twierdzili, że będziemy w stanie dogonić niemieckie i austriackie pensje w ciągu dziesięciu lub piętnastu lat. Wielu Czechów nadal pamięta, że ​​to się nie wydarzyło i nadal jesteśmy dość daleko od średnich niemieckich lub austriackich pensji. Dlatego dla wielu Czechów takie twierdzenia Petra Fiali są dziwne. Myślę, że prawie nikt nie wierzy, że jest to możliwe wśród ogółu społeczeństwa, a także wśród ekonomistów.